Przeskocz do treści

no i takto

9 sierpnia, 2011

(noale jakto?)

własny kredowy potwór już mnie nie rozpoznaje. wordpress sugeruje założyć nowy blog.
sytuacja edukacyjno – zawodowa  frustruje.
piwo średnio smakuje.
klawiatura się psuje i zacina na aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
(poważnie, to a wielokrotne samo się zrobiło, normalnie muszę backspace wciskać co i rusz)
słuchawki z empetrójki znów do wymiany. wymieniałam w maju.
świat męczy i nudzi.
na fejzbóku 300+ nowych wpisów. na oko (razy pi) jest ich kilka tysięcy. weszłam, wyszłam i przez kolejne 2 tygodnie nie wrócę. jakoś wolę joemonstera, przynajmniej mi o uczelni (tfu) nie przypomina.
internet wsysa, jak zawsze. na szczęście jest rower. na nieszczęście, rower się podpsuwa. może jeszcze z rok pojeździ. i drogi leśne zaśmiecone albo w bagna zmienione. drogi asfaltowe zalane i z błotem zmieszane.

tak tylko sobie marudzę. dla Higieny.

 

figury płaskie

31 Maj, 2011

jeśli chodzi o życie, to nie wierzę w linie. nie do końca też wierzę w koła. wierzę za to w spirale archimedesa.

innymi słowy, ludzie cyklicznie robią głupoty – niby te same, ale jednak nieco inaczej. za każdym razem coraz bardziej – albo coraz mniej.

pijesz – nie pisz

25 Maj, 2011

pijesz – nie pisz. pijesz – nie pisz. pijeszniepisz. pijesznie pisz. pijeszniepisz. pijesznie.

i nie napiszę. zwłaszcza, że nie mam nic do napisania. może tylko tyle, że wino z biedronki. włoskie czerwone wytrawne. będąc pasożytem bezstydpendialną doktorantką, człowiek uczy się czytania każdej literki na etykiecie, żeby wybrać najmniejsze świństwo jak najlepiej. i udało mi się nawet trafić na jedyne (!) wśród wytrawnych (!), które miało poniżej 13%(!) alkoholu (=możliwie najmniej cukru). (a z tą siarą to mit, że w lepszych nie ma. siara jest wszędzie. a zwłaszcza w suszonych śliwkach).

pytanie zasadnicze

21 Maj, 2011

co zrobić, żeby chcieć zrobić doktorat?

bo na razie moje odczucia w tej kwestii najlepiej zobrazuje cytat z noblisty (i rekordzisty w doktoratach): „nie chcem, ale muszem”.

(na f-booku się bałam napisać, bo tam się kręci promotor :)

zgodnie z zasadami sztuki filmowej

18 Maj, 2011

powinnam była wsiąść na rower, wrzucić na uszy empetrójkę z energicznym rockiem i pedałować do utraty tchu.

przypis 1: bo wkurzona jestem – na życie, na pecha i na parę innych bytów abstrakcyjnych tudzież wymyślonych. stąd wymóg wariackiego pedałowania ze stosowną oprawą muzyczną.

przypis 2: to byłby film holyłódzki. albo polski, moralnego niepokoju.

wsiadłam więc na rower, zaczęłam pedałować i… szybko się zorientowałam, że kondycja pozwala mi na tempo  najwyżej lekkopółśrednie, jeśli nie ślimacze wręcz. złapałam za to świetną melodię na brykanie rowerem po pagórkach i innych wertepach, takich co zazwyczaj unikam. a skoro już o muzyce –  w emeptrójce oczywiście smędził waglewski, którego zapomniałam wyrzucić i zmienić na coś innego, bo mi się znudził.

a skoro o nudach. wszystko nudy – cały ten wpis. najpierw konwencjonalne wyśmiewanie konwencji, a teraz (o! właśnie teraz! uprasza się o niefotografowanie, moja mózgownica nie jest fotogeniczna) teraz – konwencjonalne wyśmiewanie konwencji w wyśmiewaniu konwencji. (tu w tle pojawia się odpowiedź na pytanie, dlaczego pratchett już tak nie bawi i nie zachwyca jak na początku studiów. bo nudzi. monty python jeszcze czasem trochę zachwyca. dobre i to).

nudy. pora – nie wiem – umierać? poczytać gombrowicza? zacząć pisać doktorat zamiast tych bzdur tutaj?

chyba jednak pora umierać. złapałam się na tym, że jak tak sobie słucham waglewskiego, to niebezpiecznie często utożsamiam się z jego tekstami. niebezpieczeństwo tkwi w tym, że w moim przedziale wiekowym powinno się utożsamiać z jakimiś innymi tekstami.  czuję się stara mentalnie. (wiem, to też jest zabawne. i zabawny jest fakt tej zabawności. i ogólnie – wszystko nudy)

nie wiem, czemu

18 Maj, 2011

jeszcze nigdy nigdzie tego nie wklejałam.

ok, czemu kiedyś nie, to wiem: nie umiałam wklejać jutubków. a może wordpress nieudoskonalony (i niespolszczony) takich rzeczy aż tak bardzo nie ułatwiał?

(w kwestii spolszczenia: do tej pory potrzebuję dłuższej chwili, żeby sobie przypomnieć, że nowy wpis się robi przez zamieszczone pozycje -> wstawianie nowej. a i tablica kontrolna w miejsce kokpitu wciąż dezorientuje)

Panie i Panowie (it’s the muppet show) gwiazdą dzisiejszego programu jest Freddie Hubbard, który wraz ze swoim zespołem wykona jeden z najzajebistszych utworów, jakie kiedykolwiek trafiły do uszu kredowego potwora. przed Państwem: Red Clay.

z serii: ludzie to jednak gułupie som

16 Maj, 2011

czyli chumor z zeszytów szkolnych kwestionariuszy psycho… tenno…

(czyli jak doktorantka zarabia na piwo tanie wino zagrychę chleb! chleb!)

mieli przykazane na piśmie na tłusto: rubryk z danymi osobowymi nie wypełniamy. to samo mieli zapewne ze 3 razy powiedziane (dokłanie nie wiem ile, bo badanie nie moje, ja tu tylko dane wklepuję). ok. 30% wypełniło. ok 30% radośnie podało swoje imię, nazwisko, datę urodzenia, zawód i dokładny adres. większość z tych 30% to CHUmaniści. (wiadomo).

pyt.: od jak dawna pijesz kawę (podaj liczbę lat)?
odp.: popijam

pyt.: czy aktualnie pijasz kawę?
odp.: tak.
pyt.: ile kaw wypijasz średnio w ciągu dnia?
odp.: 0.
(nocami qrva pije?)

pyt.: wolałbyś stracić 0 (z e r o) zł teraz czy 1200 zł za 10 lat?
odp.: 1200 za 10 lat.

wracam radośnie wklepywać cyferki. jakby kto pytał, to umarłam i nie żyję.

o użeraniu się z humanistami

3 Maj, 2011

Dość osobliwym doświadczeniem jest posiadanie paru kwesti spornych z humanistami (ze szczególnym uwzględnieniem filologów wszelakich). Otóż humanista tak długo będzie uważał dyskusję za sensowną, jak długo każda ze stron bedzie używać ładnych gramatycznych zdań i bogatego słownictwa. Argumenty i ich logika okazują się mieć znaczenie marginalne, jeśli w ogóle jakiekolwiek. I w momencie, kiedy niehumanista, zmęczony irracjonalnością toku rozumowania humanisty, zacznie mówić niegramatycznie, choć nadal zbijając każdy z argumentów, humanista ogłasza swój triumf w dyskusji z powodu „coraz mniejszej pewności siebie wpływającej na jakość wypowiedzi rozmówcy”. (Przypomniał mi się mój jeden semestr dawno temu na filologii polskiej, gdzie 75% ludzi miało problemy z zaliczeniem prostych zajęć z logiki).

A zawsze myślałam, że największy procent oszołomstwa jest wśród psychologów. Ale MY przynajmniej mamy metodologię i statystykę (z którymi zresztą też mamy problemy…)  (BTW czy psychologa można nazwać niehumanistą? :) )

(wpis dedykowany Bratu Bliźniakowi – inżynierowi, który upiera się, że jestem humanistką…)

nic tak nie cieszy jak

20 kwietnia, 2011
tags:

durnota bliźniego, większa niż własna.

przy tej pani to ja nawet się czuję zaradna życiowo i przystosowana społecznie.

pocztówka z…

18 kwietnia, 2011

to jest kobyłka na miarę naszych…

Gdy na polu ze śniegiem wiatr wyje,
Żadna wrona przez chwilę nie kryje,
Że dlatego na zimę zostają,
Że źle fruwają (…)

Wrony fruną z godnością nad rżyskiem,
Jakby dobrze im było z tym wszystkim,
I w tym właśnie zaznacza się wronia
Autoironia.